Zatem nie jesteśmy Mesjaszem Europy, nie jesteśmy narodem miłującym wolność ponad wszystko, nie jesteśmy wzorem gościnności, nie kochamy bezgranicznie demokracji, choć też nie jesteśmy jej przeciwni. Te wspomniane przymioty raczej nam wmawiano przez lata, a dzisiejsza rzeczywistość pokazała, że cenimy przede wszystkim nasz byt codzienny, pracę, własny portfel i oczekujemy, by władza nad tym czuwała. Religię dostosowujemy także do naszych potrzeb i naszej rzeczywistości. Jesteśmy tacy, jacy jesteśmy, a nie tacy jak nam kadzą politycy. Wmawiano nam dawniej, że kochamy socjalizm i Związek Radziecki. W czas festiwalu „Solidarności” wmawiano nam, że ukochaliśmy demokrację i wolność ponad wszystko. Cały czas, choć coraz rzadziej, wspominamy wielkiego Papieża –Polaka, ale nie jego nauki. Teraz wmawia się nam, że żołnierze wyklęci byli i są przykładem patriotyzmu i bezgranicznego bohaterstwa. Co będzie za kilka lat? Jeszcze nie wiadomo. A my chcemy żyć w spokoju, niekoniecznie być mesjaszem narodów, zbytnio nie wychylać się w Europie, bo jeszcze on czegoś od nas zechce. Po latach transformacji i wmawiania nam różnych przymiotów zatęskniliśmy zwykłością, za małą stabilizacją i PiS wyszedł temu naprzeciw. Tylko obywatele nie wiedzą, że ta stabilizacja nie jest za darmo. Polacy podpisali cyrograf na ograniczenie demokracji, na meblowanie ich głów według wizji PiS-u i zgodę na rządy autorytarne. Za kilka lat to dopiero do wielu dotrze, bo „nie ma darmowych obiadów” Szanowni Rodacy.
Przypomnę, że za czasów PRL praktycznie wszystkie bunty i strajki wybuchały po ogłoszeniu przez władze podwyżek cen żywności, a nie dlatego, że uchwalono np. fatalną konstytucję, o dekrecie Bieruta nie wspominając. Badania prowadzone wśród polskich emigrantów lat osiemdziesiątych wykazują wyraźnie, że 90% migrujących chciało przede wszystkim polepszyć swoje warunki życia. Tacy, którym przeszkadzał ustrój byli w zdecydowanej mniejszości. Chcieliśmy i chcemy dobrobytu i silnej władzy, byleby tylko nas osobiście za bardzo ona nie dotykała. Nie przypadkiem jeszcze dzisiaj ocena stanu wojennego wśród badanych jest raczej pozytywna, choć postsolidarność twierdziła – bezzasadnie - że było to wojna całego narodu z generałem Jaruzelskim. Teraz też jest podobnie – chcemy skutecznej władzy i dbającej o nasze, codzienne interesy. Chcemy także być w UE, bo Unia daje duże pieniądze i o tym wszyscy wiedzą. Nawet ci, co jej nie lubią.
Zatem nie jesteśmy Mesjaszem Europy, nie jesteśmy narodem miłującym wolność ponad wszystko, nie jesteśmy wzorem gościnności, nie kochamy bezgranicznie demokracji, choć też nie jesteśmy jej przeciwni. Te wspomniane przymioty raczej nam wmawiano przez lata, a dzisiejsza rzeczywistość pokazała, że cenimy przede wszystkim nasz byt codzienny, pracę, własny portfel i oczekujemy, by władza nad tym czuwała. Religię dostosowujemy także do naszych potrzeb i naszej rzeczywistości. Jesteśmy tacy, jacy jesteśmy, a nie tacy jak nam kadzą politycy. Wmawiano nam dawniej, że kochamy socjalizm i Związek Radziecki. W czas festiwalu „Solidarnosci” wmawiano nam, że ukochaliśmy demokrację i wolność ponad wszystko. Cały czas, choć coraz rzadziej, wspominamy wielkiego Papieża –Polaka, ale nie jego nauki. Teraz wmawia się nam, że żołnierze wyklęci byli i są przykładem patriotyzmu i bezgranicznego bohaterstwa. Co będzie za kilka lat? Jeszcze nie wiadomo. A my chcemy żyć w spokoju, niekoniecznie być mesjaszem narodów, zbytnio nie wychylać się w Europie, bo jeszcze on czegoś od nas zechce. Po latach transformacji i wmawiania nam różnych przymiotów zatęskniliśmy zwykłością, za małą stabilizacją i PiS wyszedł temu naprzeciw. Tylko obywatele nie wiedzą, że ta stabilizacja nie jest za darmo. Polacy podpisali cyrograf na ograniczenie demokracji, na meblowanie ich głów według wizji PiS-u i zgodę na rządy autorytarne. Za kilka lat to dopiero do wielu dotrze, bo „nie ma darmowych obiadów” Szanowni Rodacy.
Czesław Cyrul